Mt Abu.
Ten górski kurort
położony ponad 1200 m npm miał sprawić, że na chwilę
odpoczniemy od upałów i intensywnego tempa pierwszych dni
podróży. Nasze wyobrażenie górskiego miasteczka
minęło się niestety z rzeczywistością. Temperatura powyżej 30
stopni i stojące powietrze, nie ostudziły gorących głów.
Pewnie wyjechalibyśmy stąd następnego dnia gdyby nie mała
przeszkoda – zatrucie pokarmowe!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK3Ea7sjwT3WIRNcdmQ9og1BEN8-SjpUc1j7u5C83SfJtWQP_w6hpA3ycQHu2WZwkcnp2EAIINb3Go91P5KyBiceyQjZQ6ScczYjJ41vnEQcuVORLris7i8apnDQv5cqr3vGWYxGLP8gwc/s400/sraka.jpg) |
fot.Agata |
Na pierwszy posiłek po przybyciu
zamówiliśmy dania z dodatkiem świeżych warzyw i ten błąd
przyspawał nas do hostelowego pokoju,a raczej do dziury w podłodze
służącej za ubikację na kolejne trzy dni. Jedynym pocieszeniem
był telewizor posiadający kablówkę z hbo. W programie głównie klasyki kina akcji ze Stalone-m, van Dam-em i Seagal-em - hity z lat 90-tych, wszystko przerywane co 20 min. długimi
reklamami. Pod sufitem głośno chodził wiatrak, zasłony ograniczały dopływ światła i gorącego powietrza. Każdy nieostrożny, zbyt szybki ruch, każdy łyk
wody wymuszał wizytę za ścianą. Jedliśmy jedynie ryż, ale był
ciężko przyswajalny. Podczas jednej wizyty w restauracji zacząłem
tracić przytomność, źrenice się rozszerzyły, jedyne co
widziałem to białe przeszywające głowę światło, na szczęście
pomogła łyżka cukru i po chwili ostrość widzenia zaczęła
wracać. Mimo że dalej żyliśmy czuliśmy się jak zjawy.
Na szczęście leki
na zatrucie w końcu zaczęły działać i stopniowo przywracały
energię.
Ostatniego dnia przyłączyliśmy się do wycieczki
autokarowej po okolicy, wjeżdżając między innymi na najwyższy
szczyt Radżastanu.